EKODZIENNIKARZ.PL

Trudno dziś wyobrazić sobie świat bez plastiku. Mamy go w kieszeniach, lodówkach, kosmetyczkach i w każdej dostawie jedzenia na wynos. Butelki, reklamówki, opakowania, słomki, kubki, zakrętki… plastik to taki nieproszony gość, który niby ułatwia życie, ale potem nie chce wyjść — przez setki lat. Dosłownie.

I właśnie to nas gubi. Ta wygoda. Ten „a, tylko raz użyję”. Problem w tym, że planeta pamięta każdy nasz plastikowy wybór. I mówi: ej, może wystarczy?

Plastikowy bałagan

Każdego roku produkujemy ponad 400 milionów ton plastiku. Wyobraźcie sobie 400 milionów słomek, butelek, łyżeczek i siatek. Tylko że nie wyobrażajcie sobie tego w sklepie. Wyobraźcie to sobie na plaży. W oceanie. Na polu. W żołądku ryby, którą właśnie ktoś zjadł na obiad.

Wieloryby duszą się torbami. Ptaki karmią pisklęta kapslami. Mikroplastik jest już w wodzie, powietrzu, a nawet w nas samych. Tak — naukowcy znaleźli mikroplastik we krwi ludzi. I to nie w jakimś science fiction, tylko w badaniach z ostatnich lat.

Większość plastiku nie trafia do recyklingu. Nawet jeśli wrzucamy go do odpowiedniego kosza, to i tak bardzo często kończy na wysypisku albo w spalarni. Bo tak działa system. I ten system trzeba zmienić.

Co gorsza, plastik nie znika. Rozpada się na coraz mniejsze cząsteczki, ale nie znika. Trafia do gleby, wód gruntowych, oceanu. Tworzy gigantyczne wyspy śmieci na Pacyfiku. Zanieczyszcza Arktykę. Jego drobiny odkrywamy nawet w opadach śniegu w Alpach. To nie jest już tylko problem krajów rozwijających się. To jest nasz problem. Wspólny.

Okej, ale co ja mogę?

No właśnie – sporo. Nie chodzi o to, żeby od razu rzucać wszystko i zamieszkać w lesie. Chodzi o to, żeby zrobić cokolwiek. Kilka rzeczy, które robią ogromną różnicę:

  • Zabierz swoją butelkę – serio, to banał, ale działa. Nie musisz co chwilę kupować nowej wody. Planeta i twój portfel będą ci wdzięczne.

  • Noś torbę wielorazową – niech będzie w plecaku, torebce, kieszeni kurtki. Zawsze. Foliowe siatki są passe.

  • Nie bierz plastiku, jeśli nie musisz – jedzenie na wynos? Powiedz „bez sztućców, mam swoje”. Kawa? Weź własny kubek. Przykład idzie z nas. Ludzie patrzą.

  • Szukaj produktów bez opakowań – są warzywa, owoce, mydła i kosmetyki, które można kupić luzem. To coraz łatwiejsze.

  • Naprawiaj, nie wyrzucaj – zepsute? Spróbuj to skleić, zszyć, podmienić część. Dłuższe życie produktu = mniej śmieci.

To są detale. Ale w skali świata — robią robotę. Szczególnie jeśli robią to tysiące ludzi. A robią. Coraz więcej osób odmawia plastiku. Wybiera szkło, metal, drewno, papier. I dzięki temu coś się zmienia.

źródło: proline.pl

Ekologia to nie trend. To przyszłość

Niektórzy mówią: „Eko to moda”. A ja mówię: moda przemija, a śmieci zostają. Bycie bardziej „zero waste” to nie tylko kwestia ideologii. To troska o nasze zdrowie. O jakość jedzenia. O powietrze, którym oddychamy. Im mniej plastiku, tym mniej toksyn. Im mniej toksyn, tym mniejsze ryzyko, że za kilka lat będziemy płacić zdrowiem za dzisiejsze wygody.

I — serio — lepiej żyć na planecie, gdzie rzeka to nie rurociąg po chipsach. Gdzie można usiąść na trawie i nie bać się, że się wkłuje w kawałek kubka po latte. Gdzie dzieci mogą się kąpać w jeziorze bez wciągania mikroplastiku do nosa.

To się opłaca. Serio.

Ekologiczne wybory wcale nie muszą być drogie czy trudne. Przeciwnie — często pozwalają oszczędzać. Mniej jednorazówek = mniej zakupów. Mniej śmieci = mniej kosztów wywozu. Mniej kupowania bzdur = więcej kasy na fajne rzeczy (albo wakacje bez plastiku w morzu).

Coraz więcej firm też to rozumie. Pojawiają się sklepy refill, produkty bez opakowań, kampanie „zero waste”. Ale to wszystko rusza tylko wtedy, gdy my — konsumenci — tego chcemy. Głosujemy portfelem. I ten głos się liczy.

Nie trzeba być aktywistą ani ekspertem. Wystarczy być człowiekiem, któremu zależy. Planeta nie ma opcji „zrestartuj”. My też nie. Więc jeśli mamy jeszcze coś uratować — to teraz.

Zacznij od małych rzeczy. Od swojego kubka, torby, butelki. Od powiedzenia „nie” plastikowi w sklepie. Od spojrzenia na to, co wrzucasz do kosza. Bo tam się zaczyna zmiana. I serio — jeśli robisz to ty, robię to ja, to prędzej czy później zrobią to wszyscy.

I może właśnie wtedy plaża znowu będzie plażą. A nie wysypiskiem po weekendzie.

autor: Wiktor Stach

Przejdź do treści